Dlaczego "SAMOTNOŚC"...?
Komentarze: 10
Mija już kilka lat, odkąd jestem żoną innego mężczyzny, podczas których - dochodzę ostatnio do wniosku - było zbyt wiele cichych i pustych nocy kończących się gniewnymi porankami. Bywają dni kiedy, kiedy budzę się w łóżku sama, a widokiem aż nazbyt znajomym jest nagryzmolona notatka ( " Musiałem wyjśc wcześniej, do zobaczenia wieczorem " ), spoczywająca na poduszce wygniecionej przez głowę mojego męża. Bywają noce kiedy czuwałam przy swoim młodszym synku, śpiącym w łóżeczku ustawionym obok łóżka nieco starszego brata, pachnącego talkiem i szamponem dla dzieci, okutanego w puchate śpiochy o pastelowych barwach. Białe kropelki śliny wokół delikatnych usteczek, płytkie oddechy, lekkie westchnienia. I pilnuję swoich dzieci sama. Wdzięczna za nie losowi, ale sama. Zbyt wiele było wieczorów, kiedy białe wino czekające na kuchennym stole na porót MĘŻA osiągało temperaturę pokojową, wieczorów po bardzo długich dniach spędzonych tylko w towarzystwie dzieci, któree prawie jeszcze nie umiały mówic. Czasem zanosiłam modły, żeby pękłą jakaś rura, bo gwarantowało to możliwośc pogadania z hydraulikiem..... Jast coraz więcej dni, kiedy przeglądając się w lustrze pragnę, aby przez krótki moment odbicie odwzajemniło spojrzenie i powiedziało, że warto było mnie zobaczyc. Że warto na mnie patrzec. Wiele razy pragnę, aby przemówiło do mnie odbicie w lustrze. Często marzę, aby porozmawiac z kimś innym niż moje dzieci....
Mam 25 lat. Męża, który spełnia się zawodowo i przy tym zapewnia nam wszystko czego chcemy. Dwójkę wspaniałych dzieci. A jednak czuję się samotna.... A jednak czuję w sobie nutkę nieszczęśliwości..... Czy to jest niewdzięcznośc...? Czy jestem normalna....?
może czas pogadać z mężem?
Dodaj komentarz