>>">W OBRONIE "MĘŻA">>>
Komentarze: 2
Czuje się podle... Chyba przedstawiłam mojego męża jak kogoś najbardziej oschłego i pozbawionego uczuc, a wcale nie miałam takiego zamiaru. Nie miałam też zamiaru użalac się nad sobą... Tak się nad tym zastanawiałam i chyba to wszystko to jednak moja wina... Jestem chyba za bardzo zachłanna i chciałabym miec wszystko... Ale patrząc na moją rodzinę, hmmm.... Matkę i siostry uważam za prostaczki ( tak wiem to smutne). Mają to czego zawsze chciały : dom, dzieci, męża, gdyśmy z siostrami bawiły się w dom - już wtedy mężowie byli nie obecni. Tatusia zatrzymały ważne sprawy w firmie, mówiłyśmy do lalki usadzonej w różowym krzesełku, karmiąc ją wyimaginowanym groszkiem. Tatusiowie pracowali; myśmy przewijały lalki, urządzały babskie posiadówki, pchały wózki. Moje siostry nadal to uszczęśliwia. Mnie przestało. Siostry twierdzą, że nie jestem realistką. Masz wygórowane wymagania, mówią. Wiem o tym, lecz zarazem nie przyjmuję tego do wiadomości. Gdy zarzucają mi, że jestem nienasycona, zastanawiam się czy przyznac im słusznośc.Może poprostu lubię pogoń, a ledwie złapie króliczka, mam ochotę schwytac go ponownie? Może nic mnie nigdy nie zadowoli? Siostry utrzymują, że nie można miec wszystkiego.Są bliźniaczkami. Gosposie domowe spod sztancy, które prawią mi kazania. Matka siedzi za nimi jak bezgłośne echo, a gdy kiwa głową, odnoszę wrażenie, że mówi: " Słuchaj sióstr> Nie można miec wszystkiego. " Ale ja nie chcę miec wszystkiego ja poprostu chcę dośc... Może rzeczywiście jestem zbyt zachłanna i właśnie w tym tkwi problem....
Dodaj komentarz